|
DAVE GAHAN - Dave o sobie - 1987
|
Jach (15.10.1987)
Dave Gahan o sobie
Urodziłem się 9.05.1962 r w Chicgwell. Kiedy byłem małym chłopcem rodzice wzięli rozwód i mama przeprowadziła się z nami (moją siostrą Sue, oraz braćmi Philipsem i Peterem) do Basildon, gdzie ponownie wyszła za mąż. Byłem przekonany, że prawdziwym ojcem jest mój ojczym. Dopiero po jego śmierci, dowiedziałem się całej prawdy która mnie zaszokowała i jednocześnie oburzyła. Uważałem, że ktoś powinien mnie uświadomić znaczenie wcześniej. Upłynęło dużo czasu kiedy uświadomiłem sobie jak ciężko było utrzymać nas wszystkich naszej mamie. Nie pomagałem jej w tym, dostarczając jedynie samych kłopotów. Żle szło mi w szkole i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Wściekałem się więc na zdolniejszych od siebie i potem zacząłem od nich stronić, być na bakier z prawem. Rozpoczęły się procesy sądowe dla nieletnich, odraczane za każdym razem i tylko trzy z nich zakończyły się wydaniem wyroku za zniszczenie motorów i pisaniem spray'em po murach. Opuściłem szkołę na tyle szybko na ile było to możliwe - w wieku 16 lat. Mój najlepszy kumpel miał na imię Mark wszystko robiliśmy wspólnie: razem pakowaliśmy się w tarapaty, razem podrywaliśmy dziewczyny i... dzieliliśmy się nimi. Wkrótce potem zacząłem pracować, zmieniałem zawody jak rękawiczki - w ciągu 8 miesięcy miałem ich około dwudziestu. Przynosiłem do domu niezłe pieniądze z których część oddawałem mamie, a część wydawałem na piwo w klubach. Żyłem zupełnie na luzie. W końcu uzmysłowiłem sobie, że nie osiągam nic i zacząłem ubiegać się o pracę jako uczeń montera w NORTH THAMES GAŚ. Mój opiekun sądowy poradził mi, bym przy wstępnej rozmowie powiedział im szczerze o swojej przeszłości. Z pracy oczywiście nic nie wyszło. Straciłem wiele zaufania dla ludzi, stałem się zupełnie dziki. Uwielbiałem podniecenie przy paleniu motocykli, ucieczkach i pogoni policji. Z bijącym sercem kryłem się wtedy za murami i zadawałem sobie pytanie: dostaną mnie czy nie?
Wreszcie podjąłem naukę w SARTHEND ART. COLLAGE. Nauczyciel był miłym struszkiem, który pozwalał nam palić. Po trzech latach otrzymałem dyplom BRITISH DISPLAY SOCIETY zezwalający na organizowanie pokazów mody w wielkim domu handlowym. Wtedy nastąpił okres punk-rocka - rok 1977 wspaniałe czasy. Byłem zadowolony z college'u, projektowałem ciuchy dla kumpli, chodziłem na koncerty GENX i THE DAMNED. Miałem dobrze wyposażony sex shop. Często jednak stał pusty, bo zamykaliśmy go naklejając na drzwiach nalepki i przesiadywaliśmy godzinami w londyńskich klubach. Głównie w Studio 21.
Tak poznałem Johna Loydona (SexPistols), Goerge'a Dowda (Culture CIub), który był na etapie podrabiania tkanin, przez co miał spore kłopoty. Oni, a także Steven Linnard (obecnie znany w Londynie projektant mody) ogromnie różnili się od moich zwyczajnych basildońskich kumpli. Jeździliśmy w nocy do Londynu, zostawaliśmy na jakiejś prywatce, a potem łapaliśmy kolejkę z Liverpool Street do Billericay. To był cholernie długi spacer do domu!
Prowadziłem wtedy ekscytujące, podwójne życie. Robiłem sobie wtedy makijaż, ale znałem miejscowych chłopaków, więc nikt mnie nie zaczepiał i miałem spokój.
Vince miał wówczas zespół FRENCH LOOK, w którym grał Martin, Rob Marlowe i Rol Allem. Potem założył jednocześnie drugą grupę: COMPOSITION OF SOUND z Andym i Martinem. Obydwie grupy jednak po pewnym czasie rozpadły się, ponieważ w każdej z nich potrzebny był Martin, który jak zwykle nie mógł się zdecydować.
Pewnego dnia spotkałem Vince'a przed klubem w Londynie, wyglądał na przestraszonego. Jego przyjaciele zostali w domu, zapytał wtedy, czy nie sprawdziłbym swoich możliwości na próbie. Było mi trochę głupio, ale nie miałem nic innego do roboty, więc zgodziłem się, tak wystartowaliśmy z DEPECHE MODE.
Dostaliśmy pomieszczenie w Crocks, w Rayleigh. Ludzie przyjeżdżali z Londynu, aby nas obejrzeć (Culture CIub także grali w Crocks). Jednym z nich był Rusty Egan (perkusista Visage), za którego pośrednictwem poznaliśmy się z SOME BIZZARE, zaraz po naszym pierwszym występie podszedł do nas DANIEL MILLER i wkrótce potem wydał w MUTE RECORDS nasz pierwszy singiel "DREAMING OF ME". Wiele firm płytowych machało nam przed nosem książeczkami czekowymi i obiecywało złote góry, ale jedynie Daniel był szczery. Postawił nam warunek dotyczący udziału w zyskach: "Wszystko dzielimy pół na pół", do dzisiaj nie mamy żadnego kontraktu.
Zarówno dla nas jak i MUTE duże znaczenie ma utrzymanie kontroli. Mamy wielu oddanych fanów, dzięki którym nasze single wędrują na listy przebojów, wydajemy więc pieniądze na porządny wygląd sceny i porządne nagrywanie krążków. Nie interesuje mnie tworzenie image'u - DEPECHE MODE nigdy nie miało jakichś charakterystycznych fotografii na okładkach płyt. Wolimy naturalność i okazałość. Czterech facetów stojących przy ścianie i ubranych w sympatyczne grajerki nie robi na mnie żadnego wrażenia.
Dojrzewaliśmy we własnym świecie. W okresie "SPEAK AND SPELL" byliśmy bardzo młodzi i naiwni. Chociaż wiedzieliśmy, że nie mamy wiele do powiedzenia, fani wciąż pozostawali nam wierni. Dużo im zawdzięczamy, bo nigdy nie odwrócili się od nas, nawet po odejściu Vince'a. Nasza praca utrzymuje nas na całkiem niezłym poziomie, mimo idiotycznego liczenia pieniędzy, jakie zarabiamy. Ciągle pniemy się w górę, więc z radością myślę o przyszłości.
DEPECHE MODE ma nieco lepsze pomysły niż pozostawanie bez przerwy paczką numer 1, cały czas się uczymy i wytyczamy sobie inne cele, jak na przykład pisanie dobrych piosenek. Próbowałem to robić, ale Martin jest w tym lepszy i oferowanie zespołowi czegoś z drugiej ręki byłoby po prostu głupie. Trzymamy się razem od pięciu lat - wystarczająco długo, aby wiedzieć, kiedy ktoś nie lubi mieszania się w to, co robi! Koncentruję się na śpiewaniu. Myślę, że jestem w tym całkiem dobry...
|
|
|
|