|
ARCHIWUM - ARTYKUY
|
John Doran recenzuje "Sounds Of The Universe"
The Quietus (16.03.2009)
|
|
In Chains
Dwunasty album Depeche Mode rozpoczyna dźwięk o tak wysokiej częstotliwości, że
ich starsi fani mogą mieć trudności z orientacją. Można sobie wyobrazić ludzi w
pewnym wieku, miłośników czarnych 501-ek, czarnych skórzanych kurtek i białych
kamizelek poproszonych by zasiedli w kabinie do głosowania, podnosząc palec za
każdym razem kiedy rozróżnią jakiś dźwięk. Do tego dochodzi szemrający,
stukający, analogowy pomruk, który powoli przechodzi w orkiestrowe brzmienie
wiekowych, gniewnych syntezatorowych dźwięków. Te dźwięki strasznie
przypominające wycinek Anglia TV z lat siedemdziesiątych, dezorientują słuchacza
przez kilka pierwszych sekund, by następnie przejść w proporcje THX. Nie oznacza
to jednak wspaniałego powrotu do X lub ich najbardziej bezkompromisowego albumu
od czasu Y, albo zanurzone w przeszłości Z. Zamiast tego, fanfara,
przypominająca dzieło Radiophonic Workshop, jest ostrzeżeniem dla słuchaczy
„szykujcie się, zainwestowaliśmy w sporo dobrych rocznikowo syntezatorów,
skrzypiących automatów perkusyjnych i zakurzonych sekwencerów i nie zamierzamy
wzbraniać się przed ich użyciem”. Jeśli to troszkę niepokojące intro jest
mylące, to dlatego, że wprowadza w prawdopodobnie najbardziej dojrzały i dorosły
album DM. Właściwy utwór „In Chains” to rodzaj czegoś bluesowego, duchowego co
zespół zrobił swoim produktem eksportowym pomiędzy „Personal Jesus” w 1989 i
„John The Revelator” w 2005. Gładki wokal Dave’a jest uruchamiany przez
energiczne krystalizowanie się gitary Martina.
Hole To Feed
To jedna z trzech piosenek napisanych przez Dave`a na albumie, nad którą
pracował z Christianem Eigner`em (obecnie perkusista DM) oraz Andrew Phillpott.
Tworzenie "Playing The Angel" zostało zepsute przez bezpardonową walkę o pozycję
pomiędzy wokalistą a Martinem Gore'em, ale to pozwoliło na niemal socjalistyczny
podział prac. Tym razem zamiast nalegań Gahana na otrzymanie pewnej ilości
miejsca na albumie, przed wyrażeniem zgody na wejście do studia nagraniowego,
oba obozy (tj. Dave i Martin, Andy nie pisze tekstów, ani nie gra na żadnym
instrumencie) piszą na miarę swoich możliwości a grupa jako całość otrzymuje to
czego potrzebuje. I wszystko pozostaje tak jak być powinno. Gore pozostaje
głównym autorem piosenek, Dave frontmanem oraz pomaga w pisaniu, a Andy stara
się uczynić pracę łatwiejszą. Powstrzymuje pozostałą dwójkę przez pozabijaniem
się nawzajem i działa jako niezbędny pośrednik Martina. To minimalnie kwaśny
blues i odnosi się do uzależniającej natury wokalisty a jego minimalizm jest
podkreślany przez użycie starego sprzętu oraz wydatnej, prymitywnej gitary
rockowej.
Wrong
Pierwszy singiel to klasyka DM. Gore stawia Gahana w roli skorumpowanego
kaznodziei, niczym postać z gotyckiej noweli Wise Blood Flannery O'Connor,
przeklinającą swoje apokaliptyczne nieszczęście. Jego lekko szalony bełkot unosi
scenariusz do tego z czarnej komedii: „Urodziłem się w niewłaściwym domu,
zostałem niewłaściwie naznaczony, pod złym panowaniem. Obrałem złą drogę, która
prowadziła do złych nawyków. Znalazłem się w niewłaściwym miejscu, o
niewłaściwej porze, gdzie przywiódł mnie błędny powód, nieodpowiedniego
wieczoru, złego dnia, w złym tygodniu. Zastosowałem złą metodę, używając złej
techniki.” Brzęczące MOOG-i są idealnym akompaniamentem do donośnych, niknących
wokali, które upominają wokalistę o wszystkie jego złe wybory/brak wyborów,
niczym nadgorliwy, lekko gotycki grecki chór.
Fragile Tension
Ten utwór tak jak „Jezebel” nawiązuje do „Lilian” z "Playing The Angel" i
sprawia wrażenie eko-ballady albo elegii do piękna planety ziemi, które jeszcze
nie zniknęło. Jakkolwiek melancholia syntezatorów oraz tkliwość nie są
odzwierciedlone w niemal chrapliwych dźwiękach gitary Martina.
Little Soul
Wiele z tych piosenek zostało opartych na popowym, proto-industrialnym
szkielecie jaki można znaleźć na "Black Celebration" lub "Some Great Reward",
ale te dźwięki są same w sobie dużo bardziej dojrzałe w brzmieniu i treści.
Irytujące metaliczne tekstury są podstawowym elementem tej delikatnej medytacji
na temat śmierci i (możliwie) odrodzenia lub kontynuacji przez dzieci. Mówiło
się o tym, że retro-futuryzm miał wpływ na ten album i to jest z pewnością łatwe
do dostrzeżenia w tym utworze, gdzie gitara Martina przywołuje egzotykę lat 50 i
60 połączoną z elektroniką ery wyścigu kosmicznego.
In Sympathy
Jak to się stało, że DM nie nagrali już wcześniej „In Sympathy”? W każdym razie,
był czas kiedy grupa nie była daleko od śpiewania o nastolatkach i byciu
niezwykle strasznym ("Behind The Wheel", "Question Of Time" etc.) ale teraz
wydają się prezentować motywujące, pełne entuzjazmu piosenki dla różnych
dzieciaków i młodych krewnych. Krótko mówiąc, to nie jest zła piosenka, ale jest
w niej coś takiego zbyt sztywnego. Nie ma sensu w używaniu wielu naprawdę
fajnych, starych syntezatorów jeśli mają one być zagłuszone przez uproszczone
dźwięki gitary.
Peace
Ten jest dużo lepszy, zaczynający się trochę tak jak wspaniały „Messages” OMD,
nim po raz kolejny rozgrzeją się duchowe wibracje. Nie jest to wyrazisty wokal
Dave`a z anielskim, wspierającym śpiewem Gore`a. To raczej prosty duet, który
może być odczytany jako samostanowienie dwóch alkoholików lub narkomanów, którzy
są teraz czyści lub też utwór oznajmiający koniec sporów w zespole. Ta piosenka
zawiera w sobie masę beatlesowskich dźwięków oraz stadionową pozytywność.
Konieczne zacięcie zapewnia atonalny skrzek produkowany przez elektroniczną
maszynę. Główna atrakcja na albumie.
Come Back
Najlepsza na albumie piosenka napisana przez Gahana a może w ogóle jego
najlepsza piosenka. To prawdziwy kawałek porzuconego shoegaze z opiatyczną
gitarą przywołuje na myśl Jesus And Mary Chain, Ultra Vivid Scene i
Spiritualized. Liryczna zarozumiałość polega na tym, że Jason Spaceman znałby
przynajmniej analogię pomiędzy związkiem z kochanką a związkiem z narkotykami. W
tle syntezatory Steiner Parker tworzą coś w rodzaju przypadkowych niewypałów
dźwięków. Wystawne.
Spacewalker
Wschodni, popowy styl tego utworu, początkowo przywiódł mi na myśl Ryuichi
Sakamoto i Yellow Magic Orchestra, ale Martin Gore obstaje przy skojarzeniach z
Martinem Denny. Więc powiedzmy, że brzmi odrobinę jak cover Denny`ego "Firecracker"
nagrany przez YMO. Do tego nieco egzotyki w stylu retro i tak to pozostawmy.
Perfect
W sumie Ben Hiller wykonał kawał dobrej roboty na "Sounds Of The Universe". W
całości objął pojęcie duchowości w nauce i fizyce – rodzaj religijnego ateizmu –
oraz tego jak przez lata zmieniły się nasze oczekiwania w stosunku do
technologii poprzez złączenie ze sobą balansującej na krawędzi technologii i
zapomnianego klasycznego sprzętu. Problem w tym przypadku polega na tym, że
utwór ten brzmi jak jeden lub dwa inne na tym albumie. Zmiany syntezatorowego
akordu z każdym wersem przypominają Genesis lub Petera Gabierla – ale wpływa to
na całość pozytywnie.
Jezebel
Możemy odczytać fascynację Martina egzotyką. Łatwo wyobrazić sobie młodą,
tlenioną blondynkę, ubraną w gumowy stój z dawnych czasów Gore`a śpiewającego to
w sposób tęsknego, ale aseksualnego wokalisty. Ale ten niemal kabaretowy numer
jest dedykowany młodej kobiecie, która posiada ożywiającą linię w sposobie
ubierania się, która nie zostałaby przyjęta zbyt dobrze w Arabii Saudyjskiej.
Corrupt
Rozpoczyna się jak piosenka z płyty Violator jaszczurzym wokalem Gahana:
„Mógłbym Cię zepsuć/ to byłoby łatwe/patrząc jak cierpisz/ dziewczę, to byłoby
proste.” Wydaje się, że mimo dojrzałości i tak dalej, DM potrafią wciąż być
straszni jeśli chcą. Nie wiadomo, kto jest „zamierzoną ofiarą” i co zrobiła, co
tak zdenerwowało chłopców z Basildon, ale jest to przypomnienie dla nas, że
niezależnie jak postarzeli się fizycznie, nie chcemy aby dojrzeli za bardzo.
[Tłumaczenie: Michał Cieślak]
|
|
|
|