Strona g³ówna Kontakt Mapa strony Kana³ RSS





Celebrator - imprezy fanów Depeche Mode





ARCHIWUM - ARTYKU£Y
Depeche Mode - 14.03.2006 - Katowice
 MichaÅ‚ Kirmuć - Teraz Rock (kwiecieÅ„ 2006)
Ten wieczór miał się dla mnie rozpocząć od występu The Bravery. niestety, "wspaniała" organizacja sprawiała, że gdy trwał ich występ, ja jeszcze próbowałem wraz z tłumem dostać się do spodka. Jak się potem dowiedziałem, właśnie z tego powodu tylko niewielka grupa miała okazję zobaczyć ten występ. Choć jak doniosła mi koleżanka Gacek, obyło się bez rewelacji. Zagrali OK, ale mierne nagłośnienie i pustki na widowni zniweczyły ich starania.
Na szczęście gdy po raz drugi w Spodku zgasły światła, siedziałem już wygodnie na swoim miejscu. Jak się miało okazać, nie na długo. Niewiele zespołów może poszczycić się taką publicznością. Gdy Martin L. Gore (wyglądający jak czarny kogut z ptasią grypą), Dave Gahan, Andy Fletcher i towarzyszący im muzycy, perkusista Christian Eigner i klawiszowiec Peter Gordeno, pojawili się na scenie, wszyscy natychmiast poderwali się z miejsc i pozostali w tej pozycji niemal do końca.
Spodziewałem się, że muzycy niestety będą forsować nowy materiał. I faktycznie, zaczęli od A Pain That I'm Used To po to, by chwilę później sięgnąć po John The Revelator. I od razu miłe zaskoczenie. W wersji koncertowej, te dwa nowe utwory zabrzmiały dużo bardziej przekonująco niż na płycie. Przy drugim za plecami muzyków pojawiły się trzy przekrzywione ekrany, które na zmianę pokazywały zbliżenia muzyków i specjalne przygotowane prezentacje. Pojawiały się na nich takie zbliżenia futurystycznej kuli, wiszącej po lewej stronie sceny, na której co i rusz zapalały hasła w rodzaju: Angel, Sex, Pain, itd.
Po wstępie nastąpiła pierwsza dawka klasycznego repertuaru. Najpierw A Question Of Time, w większości zaśpiewane przez publiczność, a potem Policy Of Truth. Po czym znowu wróciła nowa muzyka. Ale Precious to na szczęście jeden z lepszych momentów Playing The Angel. I też świetnie wypadł na żywo. Kulminacją pierwszej części koncertu był znakomity Walking In My Shoes. Po nim niestety atmosfera nieco siadła. Dosłownie i w przenośni. O ile Sufler Well zostało przyjęte przez publiczność rewelacyjnie, to już Damage People, a przede wszystkim I Want It All i The Sinner In Me słuchało się ze znużeniem. Nie pomogło nawet prześliczne Home, które pojawiło się w ramach setu zaśpiewanego przez Gore'a.
Dynamiczniej wypadł dopiero I Feel You. I przy okazji otworzył najlepszą część koncertu. Behind The Wheel przeniosło słuchaczy w złoty okres twórczości Depeche Mode, a podstawowa część koncertu zakonczyłą się serią hitów z Violatora: World In My Eyes, Personal Jesus i Enjoy The Silence.
Oczywiście po takim finale nie mogło być mowy o "cieszeniu się ciszą". Zespól nie miał wyjścia i musiał wrócić na scenę. Nawet dwukrotnie. Zwłaszcza pierwszy powrót sprawił mi wiele radości. Najpierw kameralnie wykonany Shake The Disease. A potem podróż w najodleglejsze rejony, czyli do czasów debiutu. Ech, jak miło było cofnąć się w czasie przy Just Can't Get Enough. A potem coś, czego zabrakło mi podczas ich poprzedniej wizyty w Polsce, czyli Everything Counts. I znowu cała sala śpiewała refren, jak na 101. Drugi bis to Never Let Me Down Again i aby uspokoić publiczność Goodnight Lovers.
Genialny koncert. Jestem pełen uznania nie tylko dla zespołu, ale przede wszystkim dla publiczności. No i miło zaskoczył mnie nowy materiał. Na żywo nie jest taki zły.
Strona g³ówna Do góry
Copyright © 2005-2024 Modern Mode
Realizacja : DIALNET
strona g³ówna /  news /  zespó³ /  dyskografia /  galeria /  teksty /  fani /  archiwum /  strona