|
|
|
|
|
FANI - ARTYKU£Y
|
Kaczy kuper na głowie
Wojciech Orliński - Gazeta Wyborcza (23.02.2000)
|
|
W połowie lat 80. jednym z najczęściej występujących na murach graffiti były dwie literki DM - inicjały popularnej brytyjskiej grupy grającej syntezatorową muzykę pop.
Graffiti to stosunkowo najrzadziej występowało w centrach wielkich miast - w Warszawie było tego niewiele, ale nawet tu wystarczyło wsiąść w dowolny autobus podmiejski i wysiąść na jego końcowym przystanku, na przykład w Piasecznie, żeby poczuć się jak w krainie Depeche Mode. Poza napisami na murach rychło napotkalibyśmy tutaj bowiem młodych ludzi, tak zwanych depeszów, starających się czarnym ubiorem i dziwaczną fryzurą (zwaną "kaczym kuprem" lub "podstawką pod żelazko") upodobnić do członków grupy.
Prowincjonalność subkultury "depeszów" była przyczyną, dla której muzykę Depeche Mode odrzucała wielkomiejska młodzież inteligencka. Specjalnie podkreślam taką właśnie kolejność przyczynowo-skutkową, wydaje mi się ona bowiem ważną cechą całej kultury masowej PRL. Tą cechą była obsesyjnie przestrzegana kastowość. Jeśli coś lubiła prowincja, to automatycznie odrzucała to Warszawa czy Kraków, bez wnikania w jakość.
W Europie Zachodniej za najbardziej kastową uchodzi zwykle kultura masowa Wielkiej Brytanii. Każde tamtejsze zjawisko popkulturowe ma jakieś zabarwienie społeczne. Ofiarą tego właśnie mechanizmu padło zresztą Depeche Mode. Grupa pochodziła z małego miasteczka w Essex. Stała się popularna, kiedy w latach 80. muzykę syntezatorową spopularyzował ruch new romantic.
Jednak DM w samym tym ruchu nigdy nie zaistnieli - właśnie dlatego, że pochodzili z prowincji, a new romantic był fenomenem wielkomiejskiej klasy średniej.
O tym wszystkim pisali w latach 80. polscy dziennikarze muzyczni, wykpiwający kastowe obsesje Brytyjczyków. Nie pisali jednak o identycznych zjawiskach zachodzących na ich własnym podwórku - nie wiem, czy z przyczyn cenzuralnych, czy po prostu dlatego, że najtrudniej dostrzec belkę we własnym oku. PRL miał być przecież w teorii społeczeństwem bezklasowym, tymczasem w praktyce na każdym kroku dzielił obywateli na różne grupy w zależności od pochodzenia społecznego.
Paradoksalnie, przyśpieszona egalitaryzacja naszej kultury masowej dokonała się dopiero wraz z przełomem roku 1989, kiedy nagle wszystkie inne podziały zostały zastąpione tylko jednym, bezwzględnym, ale klarownym podziałem na bogatych i biednych. Być może jednym z przejawów tej egalitaryzacji była płyta "Tribute to Depeche Mode" nagrana w zeszłym roku przez najlepszych polskich muzyków rockowych, którzy w latach 80. widzieli w "depeszach" tylko nielubianych prowincjuszy, a dziś ujrzeli w nich przede wszystkim klientów. Może to i lepiej?
|
|
|
|
|